Katarzyna uświadomiła sobie potrzebę istnienia jakiegoś miejsca dla rodziców po tym, jak w zeszłym roku urodziła synka.
Polska fotografka Katarzyna Deptuła planuje w najbliższych miesiącach otworzyć nową kawiarnię w Reykjaviku, ponieważ uważa, że rodzice małych dzieci potrzebują miejsca spotkań, w którym dzieci mogłyby się bawić i dostać coś zdrowego do jedzenia.
„Wymyśliłam kawiarnię Kaka og Krakkar w zeszłym roku, kiedy pod koniec maja urodził się mój syn” – mówi Katarzyna. „Stwierdziłam, że nie ma gdzie pójść z małym dzieckiem. Kiedy synek był już na tyle duży, aby spotykać się z innymi dziećmi, w Islandii było już ciemno, mokro i wietrznie” – opowiada o swoim pomyśle stworzenia „baby cafe”.
„Pamiętam, jak z koleżanką i jej małą córeczką poszłyśmy do Biblioteki Miejskiej. Czułyśmy się niekomfortowo z naszymi maluchami, które mogły przeszkadzać ludziom czytającym książki swoim dzieciom”.
Zdaniem Katarzyny w Reykjavíku nie ma porównywalnego miejsca. „Jest oczywiście Kaffi Dalur, ale jest chyba bardziej dla ludzi, którzy zatrzymują się w hostelu, i nie ma tam zbyt wielu zabawek” – mówi.
Postanowiła więc otworzyć własny lokal. Mówi, że rodzice małych dzieci, z którymi rozmawiała, są zdecydowanie za taką inicjatywą. „To nie tylko mój problem, więcej osób tego potrzebuje” – dodaje.
Katarzyna pochodzi z Mazur, które są nazywane „Krainą Tysiąca Jezior” lub „Płucami Polski”. W Polsce pracowała jako fotograf, a od pięciu lat mieszka z mężem na Islandii. Jej mąż jest kierowcą. Przez pewien czas para mieszkała w Vík í Mýrdal, ale przeniosła się do Reykjavíku w poszukiwaniu większych możliwości pracy.
„Mam nadzieję, że dostanę jakieś dofinansowanie, ale nie zamierzam na to liczyć. Wraz z mężem wkładamy w to własne oszczędności, ale założyliśmy też zbiórkę na portalu Karolina Fund. Im więcej zgromadzimy kapitału początkowego, tym fajniejsze miejsce stworzymy” – wyjaśnia Katarzyna.
„Na dotacje trzeba czekać i nie jest pewne, że się je dostanie. Tak samo jest z naszą zbiórką – byłoby super, gdyby każdy dołożył symboliczny tysiąc koron. To byłaby wielka pomoc” – mówi, ale dodaje, że projekt opierają jednak na własnych pieniądzach.
Katarzyna spodziewa się, że lokal będzie gotowy już niebawem. „Mamy nadzieję, że uda nam się go otworzyć jeszcze w tym roku. Zamówiłam już zabawki z Niemiec, które będą gotowe do przywiezienia do Islandii na koniec października”.
Przy szukaniu lokalu zwraca uwagę na jego dostępność. Powinien się znajdować na parterze i mieć ogródek. „To ważne dla osób, które przychodzą z dziećmi w wózkach”.
Katarzyna mówi, że nowi rodzice są narażeni na osamotnienie, ponieważ nie ma takich miejsc, w których mogliby się spotkać z innymi rodzicami. „To nie jest tylko problem wśród imigrantów, ale islandzkie matki również się z tym spotykają. „Nie każdy zna innych młodych rodziców, a wielu potrzebuje kontaktów społecznych z innymi dorosłymi” – mówi.
Katarzyna kładzie duży nacisk na oferowanie zdrowego jedzenia dla dzieci. „Zauważam, że tego bardzo brakuje i chcę o to zadbać. W menu dla dzieci pojawiają się zazwyczaj tylko frytki lub nuggetsy z kurczaka i nie jest to idealne rozwiązanie”.
„Nasze menu jest bardzo proste – będzie pudding chia, musy warzywne i owocowe. Będziemy mieli ciasta dla rodziców, a dla dzieci muffiny bez dodatku cukru i soli. Dania będzie można również wziąć na wynos. Jesteśmy też bardzo świadomi ekologicznie”.
Celem Katarzyny jest również regularne organizowanie warsztatów artystycznych dla dzieci. „No i oczywiście będziemy mieli najlepszą gorącą czekoladę w mieście”.