Przez ostatnie pięć lat projektant gier wideo, Jóhannes G. Þorsteinsson z Vesturádalur w północno-wschodniej Islandii, zapraszał twórców z całego świata na spotkanie, podczas którego przez cały tydzień mogli cieszyć się swoim towarzystwem, nie przejmować codziennością i poszukując nowych doświadczeń, projektować gry. Na tegorocznym zlocie zagościli również dziennikarze RÚV z programu Landinn. Spotkali się tu projektanci z Islandii, Serbii, Rumunii i Holandii i utworzyli co najmniej dwie z gier inspirowanych wsią.
„To bardzo miło, gdy można być w takim miejscu i czerpać inspirację z krajobrazu oraz powiedzieć – chcę zagrać w grę o podobnej tematyce” – powiedział uczestnik zlotu z Serbii, Ivan Noraros. „Zanim tu przyjechałem, nie pomyślałbym raczej o stworzeniu symulatora hodowli owiec. To świetna inspiracja”.
„Pomysł jest taki, że gracz próbuje bronić swojego pola przed przeciwnikiem i z drugiej strony próbuje uniemożliwić mu uprawę jego pola” – wyjaśnił Hein-Peter van Braam z Holandii. „Robi to, ostrzeliwując małymi owieczkami teren wroga. Owieczki dorastają, a następnie zjadają plony przeciwnika. Uważam, że to czysta zabawa i frajda zrobić coś nieagresywnego z użyciem broni”.
Jóhannes dorastał w tym regionie. Potem przez pewien czas mieszkał w Reykjavíku i w Szwecji, ale po kilku latach przeprowadził się z powrotem na wieś. „Kiedy tu wróciłem, byłem bardzo samotny” – powiedział. „Lubię być sam, ale tęskniłem za ludźmi, którzy mieli podobne zainteresowania. Oczywiście mam tu wielu przyjaciół, jednak trudno jest rozmawiać o grach komputerowych z hodowcami owiec… Więc czułem się trochę wyalienowany. Wpadłem na pomysł, aby zgromadzić ludzi o podobnych zainteresowaniach i wspólnie się zabawić”.
„Podobnie jak muzycy robimy »dżem«” – kontynuował Jóhannes. „…Można tu wypróbować koncepcje, których się wcześniej nie znało. Czasami eksperymenty nie przynoszą efektów, ale bywa też, że rozwijają się w większe projekty”.
Mimo że te spotkania odniosły sukces, Jóhannes nie chce robić z nich większych wydarzeń. „Gdybym zaprosił więcej ludzi do większego domu, nie byłoby już tak kameralnie”.