Średnio dwie osoby miesięcznie przystępują do programu zmiany płci w Narodowym Szpitalu Uniwersyteckim Islandii w Reykjaviku.
Psycholog Elsa Bára Traustadóttir powiedziała, że liczba ta wzrosła w ciągu ostatnich 3–4 lat. Większość tych osób chce się poddać leczeniu hormonalnemu, ale tylko nieliczni są leczeni chirurgicznie.
„Taki wzrost jest zauważalny na całym świecie” – wyjaśniła dla mbl.is. „Obserwujemy ten wzrost także w Europie i Stanach Zjednoczonych”.
Dodała także, że dotyczy on szczególnie transseksualnych mężczyzn, czyli osób, które urodziły się jako biologiczne kobiety.
„Gdy rozpoczęła się publiczna dyskusja na ten temat, o zmianę płci występowała jedna biologiczna kobieta na czterech biologicznych mężczyzn, ale obecnie odsetek ten jest wyższy”.
Elsa Bára sądzi, że jednym z powodów, dla których transseksualni mężczyźni mniej chętnie się ujawniali było to, że łatwiej zachować dyskrecję w społeczeństwie będąc męską kobietą niż kobiecym mężczyzną.
„Mężczyzna noszący spódniczki wygląda zabawnie. Kobietę, która nosi spodnie i jest silna jest dużo łatwiej zaakceptować”.
Zespół zajmujący się w szpitalu osobami transseksualnymi składa się z psychiatry, psychologa i pracownika społecznego, dwóch endokrynologów i dwóch chirurgów plastycznych.
„To bardzo wrażliwa dziedzina i pacjenci muszą czuć, że spotykają się z ludźmi szczerze zainteresowanymi ich losem” mówiła Traustadóttir.
Częścią pracy z osobą transseksualną jest zapewnienie specjalistycznych badań i sprawdzenie, czy jest zdrowa psychicznie i nie ma urojeń co do swojej tożsamości płciowej. Taka osoba jest pod obserwacją przez co najmniej sześć miesięcy, aby sprawdzić, jak zachowuje się w normalnym środowisku w swojej nowej roli przed rozpoczęciem leczenia hormonalnego.
Po rocznym leczeniu hormonalnym niektóre osoby decydują się na zabieg chirurgiczny. Prawie wszyscy transseksualni mężczyźni poddają się masektomii.
Grupa GMT/mbl.is