Premier Sigmundur Davíð Gunnlaugsson nie boi się o wynik głosowania nad wotum nieufności; wyraził nawet nadzieję, że jego oponenci nie stchórzą i naprawdę zgłoszą wotum.
Partie opozycyjne w islandzkim parlamencie dyskutują nad uchwaleniem wotum nieufności dla premiera, w związku z informacjami o podejrzanych działaniach biznesowych jego żony.
Gunnlaugsson twierdzi, że nie było legalnych ani moralnych powodów, aby upubliczniać informacje o aktywach ulokowanych w raju podatkowym. Mimo to, politycy i część społeczeństwa domagają się wyjaśnień; niektórzy chcą nawet dymisji premiera i przyspieszonych wyborów.
Była posłanka Jóhanna Sigurðardóttir uważa, że jeśli Gunnlaugsson nie odzyska zaufania, będzie musiał podać się do dymisji.
„Najrozsądniej byłoby, gdyby pozostali członkowie partii poprosili go o uczciwość wobec państwa i szczere wyjaśnienie sprawy”, napisała Sigurðardóttir w mediach społecznościowych.
Prezes deCODE genetics Kári Stefánsson opublikował na łamach dziennika Morgunblaðið list otwarty, zatytułowany „Panie premierze, czas odejść”.
„To niedopuszczalne, że mężczyzna będący na czele rządu, opracowujący umowę z wnioskodawcami, sam jest jednym z nich”, pisze Stefánsson. „To nieważne, że firma należy do żony, a nie do premiera.”
W rozmowie z islandzką rozgłośnią radiową, premier wyznał, że nie obawia się wotum nieufności i powtórzył, że nie złamał prawa ani zasad etycznych. Zaprzeczył również, jakoby dochody jego żony były ukryte w raju podatkowym na (Brytyjskich Wyspach Dziewiczych).
– Nie można mówić o raju podatkowym, jeśli od dochodów odprowadza się podatki w Islandii, jak czyniła moja żona – uważa.
Ilona Dobosz