Co jest nie tak z Breiðholtem…

Dodane przez: Monika Szewczuk Czas czytania: 7 min.

Brynjar Karl Sigurðsson jest jednym z najbardziej znanych trenerów w kraju i jednocześnie najbardziej kontrowersyjnym. Trenuje żeńską drużynę koszykówki – Aþena – która obecnie walczy o miejsce w pierwszej lidze.

Ale koszykówka to jedna sprawa, a Brynjar Karl ma zdecydowane poglądy na temat stanu rzeczy w dzielnicy Breiðholt.

- REKLAMA -
Ad image

Nauczyciel szkoły podstawowej Eðvarð Hilmarsson napisał artykuł, który przyciągnął wiele uwagi. Eðvarð wyjaśnia w nim poważną sytuację, jaka panuje w dzielnicy Breiðholt. Dzieci nie rozumieją języka, a Islandczycy po prostu uciekają z okolicy.

„Artykuł Eðvarða jest dla mnie sygnałem alarmowym i zachętą do mówienia o sytuacji w mojej starej dzielnicy, w której się wychowałem, oraz w dzielnicy, w której ja i inni wolontariusze dziś pracujemy. To, co mówi Eðvarð, nie jest przesadą” – twierdzi Brynjar Karl. Dodaje również, że coraz wyraźniej widzi, iż dzielnica ma niewielką nadzieję na odbudowę i niewielką szansę na odzyskanie szacunku.

„Ludzie, dla których islandzki jest pierwszym językiem, uciekają stąd, jeśli mają dzieci w wieku szkolnym, ponieważ po prostu nie ufają, że ich dziecko nauczy się islandzkiego w szkole i środowisku. Oznacza to, że pozostaje duża jednorodna grupa, która nie zna języka i korzyści płynące z wielokulturowości tu nie występują”.

Brynjar Karl mówi, że Islandczycy są niezwykle egocentrycznym narodem, który nie ma okazji uczyć się na doświadczeniach innych narodów. Udają, że żyją w społeczeństwie opiekuńczym, ale ten dobrobyt nie obejmuje dawania młodym ludziom równych szans.

„Widzę to każdego dnia. Ponieważ znam islandzką kulturę, wydaje mi się, że władze szkolne i dyrektorzy szkół wolą mówić tylko o tym, co jest dobrze zrobione, aby nie denerwować rządu”.

Jest to przypadek rozległego współudziału w czarowaniu rzeczywistości i tuszowaniu problemów. Według Brynjara Karla, nauczyciele i trenerzy w sąsiedztwie szybko przekonują się, że ich autorytet, zrozumienie i wsparcie dla pracy to zdecydowanie za mało, aby odwrócić ten trend.

Wielu nowo przybyłych jest słabo zintegrowanych i często nie wie nic lub niewiele o tym, jak wygląda nasza tkanka społeczna. Wydaje się, że nie zdają sobie sprawy z pułapki, w jakiej się znaleźli. W pułapkę tę wpadają przede wszystkim dzieci. Jeśli dorośli nie mają zdolności lub odwagi, aby zrobić to, co konieczne, szybko odbija się to na dzieciach.

Brynjar Karl mówi, że ignorancja i zaniedbanie są źródłem wszelkiego zła. „Hólar, Fell i Bakkar to dzielnice, które były zaniedbywane przez długi czas. Dla byłych mieszkańców Breiðholt nie jest żadną nowością, że dzielnica ta nie oferuje dzieciom takich samych możliwości rozwoju, jak ma to miejsce gdzie indziej. Twierdzę, że te części Breiðholt są największą pułapką ubóstwa w kraju”.

Eðvarð Hilmarsson opisuje sytuację w klasach jako tragiczną. Głównie z powodu zaniedbań ze strony władz. Jak rozmawiać z grupą 25 uczniów, w której odsetek uczniów obcego pochodzenia wynosi ponad 90%? Poza klasą to wolontariusze tacy jak Brynjar Karl, przejmują kontrolę.

Brynjar Karl mówi, że zastanawiał się nad pomysłami rządu, gdy ten podjął się ważnego zadania sprowadzenia uchodźców na Islandię. „Czy planem było po prostu zmarginalizowanie tej grupy w momencie powstania projektu?” – pyta zdumiony Brynjar Karl.

„Czy jesteśmy przesiąknięci postawą zrzucania problemów na następną administrację i następne pokolenie? Kilku zawodników nie ma na przykład na opłaty treningowe, stroje czy wsparcie wyjazdów na zagraniczne zawody. Każdy z nich wymaga więcej pracy poza boiskiem niż jedna klasa juniorów razem wzięta. Inny zawodnik obcego pochodzenia, który nie ma dalszej rodziny ani siatki bezpieczeństwa w najbliższym otoczeniu w Islandii, powiedział mi, że doświadcza przemocy w domu. Kto ma zadbać o te dzieci?”.

Władze wolą nie wiedzieć o sytuacji. Brynjar Karl jest doświadczonym trenerem, a kiedy trenował w Garðabær, spędzał dużo czasu na edukowaniu ambitnych i rozwijających się rodziców na temat udziału ich dzieci w sporcie. „Trybuny zawsze były wypełnione ludźmi, którzy wiedzieli wszystko o wychowaniu dzieci i treningu sportowym. W dzielnicy 111 jest odwrotnie, nie ma wysokich wymagań, ale jest więcej obojętności. Możemy zapomnieć o trenowaniu wszystkich dzieci tylko w języku islandzkim, bo trenuję dzieci, które mieszkają na Islandii od 5 lat i nie mówią po islandzku”.

Klub Aþena został założony 19 czerwca 2019 r. i od tego czasu Brynjar Karl był świadkiem niewiarygodnej niezdolności władz miasta do radzenia sobie z problemami Efra-Breiðholt.

„Byłoby lepiej, gdyby bezczynność można było przypisać ignorancji, ale tak nie jest. Czasami miasto mówi o problemach, a w okolicach wyborów rada miasta stara się przedstawić statystyki i prezentacje, które mają pokazać, że sobie radzi. Administracja miasta jest w rozsypce, podzielona na wiele działów i departamentów, które nie wydają się dążyć do wspólnych celów ani pilnie rozwiązywać problemów Efra-Breiðholt. Te departamenty, jeśli nie są zainteresowane twoim problemem, wysyłają cię od Annasza do Kajfasza. Jesteś nieustannie przekierowywany między działami, aż wracasz do punktu wyjścia”.

Walka Brynjara Karla z władzami sportowymi, które nazywa mafią, jest długa i ciężka. Mówi, że jest przekonany, że zajęcia sportowe organizowane przez klub Aþena są świetnym sposobem na rozwiązanie problemu wielu dzieci w Reykjaviku. Ale kultura, która jest dużą częścią islandzkiego społeczeństwa, jest daleka od zaspokojenia potrzeb zmarginalizowanych grup, które potrzebują rozsądnej pomocy. Szkoda, bo to właśnie tam jest nasza największa szansa, jeśli wszystko zostanie zrobione dobrze.

Kluczem do promowania pracy z młodzieżą są działania w terenie, a nie bezduszna scentralizowana strategia niektórych organizacji. Problem polega na tym, że podobnie jak w wielu społeczeństwach opiekuńczych, obojętność została znacjonalizowana, a społeczeństwo w swojej doskonałej moralnej licencji myśli, że ich podatki wykonują dobrą robotę za nich.

Dzieci w większości nie obchodzi, jaki sport uprawiają, jeśli za treningiem stoi pasja i zainteresowanie. „Żaden system nie zastąpi ludzi z pasją, którzy napędzają projekty, dbają o dzieci i są gotowi pojawiać się na treningach każdego dnia. To nie za sprawą systemów, plakatów, ambasadorów ani samego sportu dzieje się magia” – mówi Brynjar. „Nawet jeśli odniesiesz sukces i zbudujesz swój mały klub od zera, miasto nie jest zainteresowane rozmową z tobą, ponieważ nie należysz do klasy rządzącej lub elity”.

Udostępnij ten artykuł