Dzika kraina czarów…

Dodane przez: INP Czas czytania: 3 min.

Michał Rej i Piotr Stańczak czyli Campus Adventure Team – relacjonują kolejne dni ekspedycji.

Po południu ruszyliśmy z Reykjanes w kierunku miejscowości Hella. Nocleg znaleźliśmy  w załomach skalnych niedaleko rzeki Gilsa. Droga oznaczona, jako „żółta” na mapie okazała się prawie przejezdna dla Suwów. Nam było mało porządnego off-roadu, więc odbiliśmy na górski szlak łączący drogi, którymi planowaliśmy dostać się do kolejnego celu naszej ekspedycji. Szlak zachwycił Piotra pięknymi widokami a mi dał dobrze w kość z powodu fajnej, ale i wymagającej trasy. Nocleg znaleźliśmy w niesamowitym miejscu, małej jaskini stworzonej prawdopodobnie przez bąbel powietrzny w lawie. Osłonięci idealnie od wiatru schowaliśmy się tam nie tylko sami, ale zmieścił się również nasz samochód.
Wtorkowy poranek rozpoczęliśmy od kolejnej dawki porządnego off-roadu. Kilometrów nie było dużo, ale było fajnie. Islandzki interior zachwyca niesamowicie, po przejechaniu parunastu kilometrów surowy lawowy krajobraz potrafi zmienić się w zielony. Po południu dotarliśmy do Landmannalaugar, zwanego dziką krainą czarów. Unosząca się z każdej doliny para dodaje mistycyzmu i ujawnia istnienie przecinających ten teren rzek, sadzawek i strumieni. Nazwa Landmannalaugar oznacza po polsku „łaźnię ludzi lądu”.  Camping nad gorącym jeziorkiem jest naprawdę duży, słychać chyba wszystkie języki świata. Stwierdziliśmy, że wieczorem nie będziemy siedzieć w gorących źródłach jak szprotki w puszce i zaplanowaliśmy sobie kąpiel na następny dzień rano. Korzystając z dobrodziejstwa ogrzewania Webasto nie musieliśmy się rozgrzewać przed pójściem spać. Nasza decyzja okazała się słuszna w 100 %, rano w gorącym jeziorku o powierzchni kilkuset metrów kwadratowych były tylko 2 osoby oprócz nas.

- REKLAMA -
Ad image

Miejsce to tak nam przypadło do gustu, że postanowiliśmy zrobić sobie dzień wolnego i cieszyć się urokiem tego miejsca i jego atrakcjami przez kolejną dobę.
W czwartek ruszyliśmy kawałek na północ, aby dotrzeć do ścieżki prowadzącej od drogi F 228, do schroniska górskiego Jokulheimar, koło którego chcieliśmy sprawdzić możliwość przejazdu prze rzekę Tungnaa. Niestety jest to rzeka wypływająca wprost z lodowca i przy temperaturach, które panowały nie było żadnej możliwości jej przekroczenia brodem. Wycofał się nawet duży islandzki super jeep na 44 calowych kołach.
Brak możliwości przejechania tej rzeki zaowocował powrotem tą samą trasą i noclegiem znowu przy gorących źródłach.

Udostępnij ten artykuł