Relacjonuje Michał Rej
Sobotni poranek powitał nas pięknym słonecznym niebem, idealnym do robienia zdjęć i kręcenia filmu. Z obrzeża miasteczka Stykkis-Holmur ruszyliśmy dalej w kierunku majestatycznego wulkanu Snaefelss-jokull. Jego zaśnieżona czapa góruje nad innymi szczytami, jest tak wielki, że najlepiej go podziwiać z odległości kilkudziesięciu kilometrów. W samym jego pobliżu znaleźliśmy jego bardzo małego brata, na którego można się było wspiąć kamienistą ścieżką i podziwiać wnętrze krateru. Dalszą część dnia zajęła nam podróż urokliwą drogą 54 w kierunku Akranes. Wieczorem udało nam się znaleźć nocleg w iście australijskim krajobrazie, czyli korycie okresowej rzeczki porośniętej skarłowaciałą brzozą, bardzo przypominającą australijski busz.
W niedzielę po południu dotarliśmy do mieszkającego w Akranes Michała. Miłe spotkanie i przepyszny domowy obiad przeciągnęło się tak, że zostaliśmy w gościach aż do poniedziałkowego poranka.
Rano ruszyliśmy w kierunku słynnego Geysir, lecz trasę obraliśmy sobie mocno na okrągło przez interior. Okazało się, że droga zaznaczona na mapie jako ogólnodostępna, tak naprawdę jest prywatna. Na szczęście dla nas Islandczyk okazał się bardzo miły i pozwolił nam przejechać. Dalsza droga prowadziła nas poprzez prawdziwy księżycowy krajobraz. Droga wiła się pomiędzy pasmami lawy pozasypywanej czarno szarym popiołem wulkanicznym. Sceneria była naprawdę niesamowita i zapierająca dech w piersiach. Po drodze minęliśmy dwa nieczynne wulkany, Skjaldbreidur i Hlodufell.
Udało nam się znaleźć małą nieopisaną dróżkę prowadzącą z drogi F338 w stronę Geysir. Nie myśląc długo, sprawdziliśmy w naszym Garminie czy ona też tam istnieje. Owszem istniała, ale jako szlak. Już parę razy podróżowaliśmy w Islandzkim interiorze tego typu ścieżkami, więc i tym razem ruszyliśmy. Niecałe 10 km zajęło nam co prawda pół godziny, droga okazała się ścieżką dla quadów wykorzystywaną przez miejscową firmę do wożenia turystów.
Przed zachodem słońca udało nam się dotrzeć do najsłynniejszego Islandzkiego gejzera, a właściwie paru gejzerów. Słynny Geysir jest obecnie tylko i wyłącznie bulgoczącym małym stawem. Ostatni raz wystrzelił w 2005 roku na 8 metrów. Daleko mu było do rekordowych erupcji z przełomu XVIII i XIX wieku, kiedy potrafił wybić słup wody na wysokość 70 metrów. Dzisiaj najbardziej popularnym gejzerem jest jego młodszy brat położony w odległości zaledwie 100 metrów od niego Strokkur. Gejzer ten w odstępach około czterominutowych efektownie tryska w górę na wysokość dwudziestu paru metrów.
Noc w interiorze nie należy do ciepłych, pisząc teraz tę relację była 23:15 i na dworze temperatura 6 C . W takich warunkach docenia się wie rzeczy. Ciepłe i oddychające ubrania Campusa, w których się siedzi na dworze oraz ogrzewanie Webasto, które daje się wyspać w cieple, totalnie pozwalają zapomnieć o temperaturze panującej na zewnątrz.
{AdmirorGallery}2011/patronat/ekspedycja_islandia_2011/ekspedycja6-8_08_2011{/AdmirorGallery} |