Trudna sztuka bliskości to temat, który porusza w swojej książce Wioletta Leśków-Cyrulik. Ale mowa jest w niej także o sile samotności, zatrzymania się na chwilę i refleksji. Tego wszystkiego brakuje nam ogromnie we współczesnym świecie, który jak oszalały pędzi naprzód. Natomiast w kameralnej powieści autorki relacje i emocje są na pierwszym planie.
Małgorzata, matka Jona (Jana) i teściowa Agnieszki niespodziewanie i bez konsultacji z rodziną zaprasza na Islandię Ilonę, matkę swojej synowej. Czyni to w odruchu serca, ale Agnieszka nie jest zadowolona z wizyty swojej matki. Odzywają się stare traumy, poczucie opuszczenia, samotności, tak wielkie, że kobieta w końcu źle się czuje i musi otrzymać pomoc lekarską. Udziela jej Bjarni, lekarz, który niegdyś leczył – niestety – bez powodzenia – męża Małgorzaty. Wypytuje szczegółowo Agnieszkę i jej męża, podejrzewając, że być może ma do czynienia z przypadkiem domowej przemocy, że zasłabnięcie Agi to lęk przed mężem. Nic bardziej mylnego, to w Bjarnim odzywają się jego rany z dzieciństwa, z którymi ciągle się mierzy. Jest jeszcze Marianna, przyjaciółka Agnieszki, zarządzająca miejscową szkołą, mierząca się z własną samotnością i słabością do o wiele od niej starszego Bjarniego, który wciąż ją odrzuca.
W powieści Wioletty Leśków-Cyrulik nie ma łatwych ocen sytuacji spotykających bohaterów i rozwiązań ich problemów. Autorka raczej powoli odsłania przed nami ich intencje, motywacje, uczucia, niekiedy trudną przeszłość. Ale ich też nie usprawiedliwia. Agnieszka ucieka od raniących przeżyć i obojętności na nią jej własnej matki aż na Islandię, tam zakłada rodzinę, rodzi się jej córka. Ale czy przeszłość można tak całkiem wymazać, czy można o niej zapomnieć? Wystarczy jedno wydarzenie – przyjazd matki – by świat Agnieszki przewrócił się jak domek z kart. Dzień po dniu kobieta odbudowuje swoje poczucie bezpieczeństwa, ale i świadomość, że aby je całkiem odzyskać, musi spróbować skonfrontować się z Iloną.
Ilona z kolei nie przylatuje po wybaczenie. Nie, to byłoby zbyt łatwe, a i zwykłe przepraszam nie wystarczy. I jej musi też wystarczyć, że córka znosi jakoś jej obecność, że może ją zobaczyć i że może zobaczyć wnuczkę.
Tymczasem Agnieszka dowie się, jak to się stało, że zjawiła się na świecie, kto był jej ojcem, co dalej działo się z jej matką, jak sobie radziła. W ich zmaganiach z przeszłością i teraźniejszością bardzo pomaga ciepło i cierpliwość Jóna, który – po spotkaniu się z własną samotnością – wie, co jest dla niego najważniejsze, co jest priorytetem.
Samotność, bliskość, odrzucenie, zranienie, odnalezienie się lub nie w relacji z innymi ludźmi, odwaga w podejmowaniu decyzji i wchodzeniu w relację, emigracja, odnalezienie się w nowym miejscu – w książce Wioletty Leśków-Cyrulik to kompozycja na wiele głosów i ludzkich losów. To trudna historia matki i córki, niesienie trudu ojcostwa, macierzyństwa i wzajemnych powiązań. To radzenie sobie z rolą wdowy i z poczuciem odpowiedzialności za innych ludzi, również za ich miejsca pracy. Mogłoby się to wydarzyć oczywiście wszędzie na świecie, ale wydarza się w małym mieście w Islandii, miejscu, które przygarnia życiowych rozbitków, pomaga im zaleczyć rany. Tłem dla emocji jest więc z jednej strony surowy, a z drugiej zachwycający islandzki krajobraz. Przybycie na wyspę kojarzy się bohaterom również z nadzieją. I ta nadzieja, ulotna jak zorza, istnieje gdzieś na kartkach tej powieści.
Książkę można kupić np. TU.