Uwięzieni w wolności

Dodane przez: INP Czas czytania: 5 min.

„nie ma znaczenia czy ludzie są wolni
jeśli nie potrafią postępować z wolnością”

Islandka Linda Vilhjálmsdóttir otrzymała tytuł Europejski Poeta Wolności 2018 za tomik poetycki Frelsi (Wolność). Przekładu dokonał Jacek Godek. Nagroda – przyznawana przez Miasto Gdańsk – ma wyróżniać tych poetów, którzy w swojej twórczości przyglądają się i analizują problem wolności.

- REKLAMA -
Ad image

Linda Vilhjálmsdóttir czyni to w sposób surowy, minimalistyczny, oszczędny w słowa, lecz przez to może właśnie poruszający. Dla niej opowieść o wolności to podróż poprzez nasze codzienne uwikłania, których już często nie zauważamy. Sądzimy, że żyjąc w społeczeństwach demokratycznych, poza wojnami i konfliktami, jesteśmy całkowicie wolni, a świat i decydowanie o nim należy do nas, jak do bogów. Nasza wolność skupia się jednak na sprawach posiadania i konsumowania, przetwarzania, zaśmiecania i niszczenia w imię konsumpcji. Autorka wielokrotnie podkreśla błędny konsumpcyjny styl życia, nieumiejętność pozbywania się nadmiernego przywiązania do rzeczy i tworzące się przez to podziały, podkreśla ich miałkość i przemijanie w wielu miejscach tego tomu.

„pomnożyliśmy wolność
do harówki

do żarcia i picia
i radości

pomnożyliśmy wolność
do wyznaczania godziny

wolność do pogrzebania się
żywcem w ziemi”.

Jednocześnie poetka zadaje czytelnikowi pytania – czy religia i duchowość mają jeszcze sens? Czy są dla człowieka uwolnieniem, czy mogą mu pomóc? Czy wspierają dążenia człowieka do wolności, czy też wręcz przeciwnie – są kolejnym narzędziem zniewolenia? Wydaje się, że autorka rozdziela wyraźnie to, co jest religijne, od tego, co duchowe i zdaje się mówić, że ludzkość oparła się w religiach (ma na myśli wszystkie wielkie religie świata, głównie chrześcijaństwo, islam i judaizm), dzieląc się i spierając ze sobą o to, co zewnętrzne i nieistotne, lecz nie sięgając ku duchowości, tej „ostatniej wieczerzy”, która na nas czeka, a którą odtrącamy, bo nie umiemy być w swoich działaniach, myślach i intencjach, a nawet uczuciach – prawdziwie wolni. Umiemy tylko dostrzec to, co na zewnątrz, jak turyści zwiedzający świątynie i miejsca kultu, zostawiający tam swoje pieniądze, traktujący te miejsca jak muzea, nie miejsce, gdzie może bić źródło życia. Wartości są dla nas jak reklamy. Niezrozumienie dla inności jest chlebem codziennym. Podziały nawet w rodzinie rodzą niechęć i oddzielenie.

„i nasze zatwardziałe kości
niechaj wiotczeją w ogrodzie
w zaciszu parawanu jeszcze czas jakiś

matki i córki
na północ od gazowego grilla
ojcowie i synowie na południe

a ostatnia wieczerza czeka
bardziej boskich czasów i godniejszych
gości wieczornych”.

Istotną kwestią w wierszach Lindy Vilhjálmsdóttir jest stosunek człowieka do natury, jako tej, która wciąż najmocniej broni się przed zniewoleniem, a którą wciąż bezlitośnie więzimy, niszczymy i gwałcimy. Jednocześnie zaś czynimy bogiem własne ciało, będąc niewolnikami wydumanych wzorców piękna, którymi atakują nas media, sącząc w nas truciznę uwikłania w czyjeś wyobrażenia tego, jak powinniśmy wyglądać, poruszać się, ubierać, co myśleć, jak pracować, jak działać, jak kochać. Autorka przestrzega przed bezrefleksyjnym poddawaniem się tej medialnej tyranii. Ludzie zaklęci w kieracie ćwiczeń są jak niewolnicy na galerze. W dodatku bardziej od tych niewolników nieświadomi. Tamci mają poczucie zniewolenia, nam wydaje się, że w ten sposób osiągniemy coś lepszego, może nawet nieśmiertelność.

„celem naszym jest spalić
najmniej pięćset gramów
ludzkiego tłuszczu na tydzień

pompując
na tarasie i tyrając w wodnym kieracie
i na bieżni w garażu

w ten sposób
wkrótce spełnimy wszystkie warunki
zmartwychwstania ciała”.

Linda Vilhjálmsdóttir pisze też o przyszłości. Kolejne pokolenia będą musiały się zmierzyć ze spuścizną naszego narcyzmu, egoizmu, krótkowzroczności, przekonania o swojej racji i ze spadkiem bezmyślnego niszczenia jedynego domu, jaki mamy – Ziemi. Już teraz są jej wydzierane naturalne zasoby, powietrze jest zabrudzone smogiem, w wielu miejscach na Ziemi oddychanie to ryzykowne przedsięwzięcie i wymaga używania specjalnych masek, a globalne ocieplenie i katastrofalna zmiana klimatu staje się faktem już teraz. Poetka woła do nas o zmianę, natychmiastową zmianę podejścia do cywilizacji, gospodarki, polityki społecznej, ekologii, religii, duchowości i do nas samych. Uświadamia nam, że wolność to przede wszystkim odpowiedzialność i że powinniśmy ją wziąć, przyjąć i realizować, zanim będzie za późno. Bo – na nic nam ona – jeśli nie umiemy z nią postępować…

„i snujemy się bezradni
w nadfioletowej sieci świata
w postinformacyjnym patriarchacie

a ludzkie dzieci oswajają się
z przenikliwym zimnem palącym upałem
coraz większymi dawkami
bezdechu”.

Olga Szelc

europejskipoetawolnosci.pl

Linda Vilhjálmsdóttir
Wolność
Europejski Poeta Wolności
Instytut Kultury Miejskiej
www.ikm.gda.pl
Gdańsk 2018

Udostępnij ten artykuł