Rodzina jako instytucja wychowawcza cz.III
Dziecko, które czuje się kochane, rozwija się w pełni dzięki poczuciu bezpieczeństwa, odtrącone natomiast czuje się niepełnowartościowe i winne niepojętego uchybienia, jak ofiara przekleństwa losu.
Klimat emocjonalny funkcjonowania środowiska rodzinnego, a zatem postawy rodzicielskie, jakość pełnionych funkcji przez rodziców, jak i ogólne relacje między poszczególnymi członkami rodziny wyraża się po przez miłość do dziecka lub też braku tego uczucia.
Opieką nad dzieckiem i jego wychowaniem sterują rodzicielski rozum i serce. Rozum mówi, że dziecko musi nauczyć się wszelkich reguł życia obowiązujących w danej społeczności, aby mogło w przyszłości zająć w niej należne sobie miejsce i pełnić przypisane sobie funkcje. Serce zaś chciałoby, aby udziałem dziecka było nieustające zadowolenie, szczęście, spokój i zdrowie. Racji rozumu i pragnień serca niejednokrotnie nie sposób całkowicie pogodzić.
Aby nauczyć się reguł współżycia, potrzebne jest wychowanie. Dziecko podlega pewnym zasadom, prawidłowościom i procedurom, mimo że nie zawsze ma ono na to ochotę i rzadko w związku z nimi przeżywa uczucie zadowolenia. Cóż ma więc robić rodzic? Kierować się tylko rozumem, czy też dawać posłuch przede wszystkim głosowi serca? Stawiać na dyscyplinę, czy na płynący z miłości liberalizm? Matki i ojcowie nie muszą rozstrzygać tego dylematu na każdym kroku, bowiem normalna, rozumowa dyscyplina nie wyklucza miłości ani nie stoi z nią w sprzeczności.
Dla dziecka ważne jest to, by było traktowane po partnersku. Truizmem wydaje się stwierdzenie ważności obecności obojga rodziców w rozwoju emocjonalnym dziecka. O roli matki napisano w adekwatnej literaturze wiele, natomiast ojciec to dla dziecka m.in. kompan od wspólnych zbaw. Powinien on jednak przejść do werbalizacji uczuć, czego często nie potrafi. Tutaj widzę pierwszy próg dla kształtowania właściwych stosunków – ojcowie powinni nauczyć się ekspresji uczuć i nie bać się okazywać miłości.
Wojciech Eichelberger daje kilka wskazówek przydatnych dla wychowania szczęśliwego dziecka, gdzie jest obecna dyscyplina, ale tylko pełna miłości, swoistej „witaminy M”. Przede wszystkim podkreśla, że nie wolno uważać, że ma się zawsze rację i że się wszystko wie. Trzeba patrzeć, słuchać, odczuwać i szukać, a nie trzymać się kurczowo doktryn i kanonów. Kolejna wskazówka tego znakomitego psychoterapeuty to zadbać o własne szczęście, traktować dziecko z szacunkiem, nie przekraczając barier intymności, nie zatruwać lękiem, nie zachowywać się agresywnie. Ostrzega, że gdy dziecko styka się ze strony rodziców z agresją, może się zdarzyć, że samo uderzy ojca lub matkę, bo ilość upokorzeń i agresji, którą otrzymało od dorosłych, już się w nim nie mieści. W takim przypadku agresja występująca ze strony dziecka – to jego obrona.
Ważne jest, by umieć i chcieć towarzyszyć dziecku w bólu, w przeżywaniu, umożliwić dziecku kontakt z środowiskiem, by nabywało różnych doświadczeń a także w sobie odnaleźć „wewnętrzne dziecko”.
Reasumując należy powiedzieć, iż mądra miłość pełna zdrowej pożądanej dyscypliny ma miejsce, gdy odznacza się swoistego rodzaju kodeksem, który według włoskiego pedagoga V. Del Mazza obejmuje:
– rodzice nie powinni spełniać wszystkich zachcianek dziecka, bowiem mogłyby one wzrastać w przekonaniu, że świat powinien je utrzymywać. Dladziecka największe są dwa nieszczęścia: ,,nie mieć nic” bądź ,,mieć wszystko” w wieku 20 lat, bowiem ,,dziecko nie jest naczyniem do napełniania, lecz lampą, którą trzeba zapalić”,
– nie należy wykonywać za dziecko tego, co ono może zrobić samo,
– nie wolno rozwiązywać kwestii spornych przy dziecku, bo dom musi być ogniskiem miłości i wzajemnej serdeczności, a dziecko w poszukiwaniu tego ciepła zacznie unikać własnego domu rodzinnego, pełnego napięć i konfliktów. Ta miłość musi też być widoczna i namacalna, bo nie wystarczy, że dziecko jest kochane; ono musi widzieć, słyszeć i czuć, że jest naprawdę kochane.
Dalsze warunki, wymienianego przez tego wybitnego włoskiego pedagoga można ująć w kilku następujących punktach: – na nieprzyzwoite słowa dziecka nie powinno się reagować śmiechem, ponieważ u dziecka może wytworzyć się przekonanie, że są one sympatyczne i dowcipne; – należy zachowywać jednomyślność w decyzjach dotyczących wychowania; – rodzic powinien być wzorem dla dziecka; – w żadnej sytuacji życiowej nie należy dziecka poniżać; – rodzice powinni wobec dziecka zachowywać ustawiczną pogodę ducha i przyjaźń, powinni pamiętać, że rodzina jest dla dziecka jakby soczewką, którą początkowo skupia w sobie promienie miłości, a potem je rozsiewa na zewnątrz dla dobra innych.
W stosunkach pomiędzy dziećmi i rodzicami dyscyplina pozbawiona miłości i bliskości przynosi mizerne skutki i nader łatwo przeradza się w dryl i tresurę – podkreślają cytowani autorzy i trudno się z nimi nie zgodzić. Miłość bowiem sprowadza dyscyplinę do rozmiarów takich, że jest jej tyle, ile naprawdę potrzeba do osiągnięcia koniecznych celów. Z kolei pełna miłości dyscyplina zapewnia dziecku poczucie bezpieczeństwa, czyniąc jego życie uporządkowanym i przewidywalnym oraz pozwala mu przekonać się, że rodzice interesują się jego życiem w sposób trwały i głęboki.
Jeżeli chodzi o skutki odczuwania braku miłości i związanego z tym poczucia osamotnienia przez dzieci i młodzież to głównymi symptomami są:
– zaburzenia życia emocjonalnego, polegające na wystąpieniu zahamowań utrudniających nawiązywanie i utrzymywanie przez dziecko więzi emocjonalnych;
– zaburzenia nerwicowe i charakterologiczne; c) systematycznie utrzymujące się trudności w przystosowaniu do wymagań;
– środowiska szkolnego np.: niepowodzenia szkolne, złe postępy w nauce; e) systematyczne wagary, ucieczki z domu, włóczęgostwo;
– przebywanie w towarzystwie zdemoralizowanych kolegów, picie alkoholu, zachowania agresywne, narkomania, dokonywanie czynów karalnych, a nawet prostytucja.
W związku z tym pozostaje nadzieje i głębokie życzenie, aby było coraz mniej ,,dzieci bez dzieciństwa” ale to zależy od dorosłych, którzy są rodzicami i ponoszą pełna odpowiedzialność za kształtowanie się obrazu świata i obrazu samego siebie własnego dziecka.