Brian Pilkington budzi do życia świąteczne postacie

Dodane przez: Monika Szewczuk Czas czytania: 4 min.
Brian Pilkington / fot. Reykjavík Grapevine / Art Bicnick

Kiedy zapytasz dziecko, jak wyglądają islandzkie mikołaje, możesz się spodziewać, że pokaże ci starą islandzką książkę – coś tak starego i pradawnego, jak sama opowieść świąteczna. Rozrabiający bracia są zakorzenieni w islandzkiej historii, ale doczekali się młodszego opiekuna: Brytyjczyka z Liverpoolu – Briana Pilkingtona. To właśnie ilustracje Briana określają wygląd tych baśniowych (czy aby na pewno?) postaci. Trolle, olbrzymy, elfy, mikołaje zwani Jólasveinar (ang. Yule Lads) i świąteczny kot, choć przesiąknięte historią, zostały odnowione i określone na nowo w książkach Briana.

Brian po raz pierwszy przyjechał do Islandii w latach 70. Teraz spędza dni w swoim studio w Skerjafjörður, pisząc opowiadania, malując krajobrazy i tworząc wspaniałe ilustracje folklorystyczne – a szczególnie spektakularne obrazy świąteczne. Brian napisał niezliczoną liczbę książek o islandzkim Bożym Narodzeniu. Do jego najbardziej znanych należą „The 13 Yule Lads of Iceland” i „The Yule Cat-A Seasonal Makeover”. Chociaż najwcześniejsze wzmianki o świątecznych gagatkach można znaleźć w siedemnastowiecznym „Poemacie Grýli”, obrazy, które islandzkie dzieci kojarzą dziś z tymi postaciami, są całkowicie wymyślone przez Briana.

- REKLAMA -
Ad image

„Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Islandii, byłem oczywiście świadomy tego, co dzieje się tam w czasie świąt Bożego Narodzenia, ale zdałem sobie sprawę, że nikt nie maluje ani nie opisuje już tych postaci” – wyjaśnia Brian, siedząc wśród stosów książek i pędzli. „Doszedłem więc do wniosku, że ktoś musi to zrobić… i padło na mnie”.

Mikołaje w Islandii nie są tak przyjaźni jak inne, bardziej międzynarodowe postacie świąteczne, np. Święty Mikołaj. Podczas gdy Święty Mikołaj zostawia prezenty w dziecięcych skarpetach, świąteczne rozrabiaki (jest ich aż trzynastu), nękają i kradną – zaglądają przez okna, wylizują łyżki, miski i garnki, trzaskają drzwiami, kradną skyr i kiełbasy. Ich matka, Grýla, lubi zjadać niegrzeczne dzieci, podczas gdy jej kot poluje na tych, którzy nie zostali obdarowani w czasie świąt nowymi ubraniami. Postacie te bardziej przypominają dickensowskiego Scrooge’a niż wesołego, roześmianego Mikołaja. Z tego samego powodu, podkreśla Brian, są też dużo ciekawsze do rysowania.

„Nie są tak mili jak Święty Mikołaj, ale nie są też ohydnie okropni” – mówi Brian. „Ich rysowanie jest zabawniejsze. Te ich miny i podniszczone, stare ubrania…” – dodaje. Brian nie lubi „zbyt słodkich i cukierkowych obrazków”, uważa, że te islandzkie postacie są fajniejsze właśnie dlatego, że są niedoskonałe, a przez to bardziej realistyczne.

W rzeczywistości Brian postrzega swoją ilustrację przedstawiającą świątecznego kota jako rodzaj autoportretu. „Bo ja też jestem zrzędliwy i złośliwy” – żartuje. „A on ma brodę, wąsy i kozią bródkę jak moja. W zasadzie jesteśmy tą samą osobą”.

Jeśli przyjrzycie się uważnie okładce „The Yule Cat – Seasonal Makeover”, ujrzycie odbicie Briana w czerwonej bombce zawieszonej na szyi kota.
Jest coś dziwnego w złośliwej naturze islandzkich świątecznych postaci. Ten mrok jest interesujący.

Jóhannes úr Kötlum w poemacie „Jólin Koma” z 1932 roku ugruntował kanon trzynastu bożonarodzeniowych mikołajów, jaki znamy dziś, i od tego czasu nie był on zmieniany. Książka Jóhannesa zawierała małe, czarno-białe ilustracje – piękne, ale w niczym nie przypominające kolorowych i żywych obrazów Briana, które islandzkie dzieci znają i kochają.

Udostępnij ten artykuł