Ekipa Campus Adventure Team na dobre rozpoczęła swą podróż po Islandii. Jak relacjonuje kierownik ekspedycji, Michał Rej…
Poranek oczarował nas przepiękną słoneczną i ciepłą aurą. Było tak miło że aż nie chciało nam się ruszać dalej. Po powolnym spakowaniu obozowiska ruszyliśmy w kierunku następnych ciekawych miejsc które zaplanowaliśmy odwiedzić. Podróż główną drogą nr 1 nie należy do najciekawszych, więc szukaliśmy sobie urozmaicenia. Posiadając bardzo dokładną mapę topograficzną do naszego GPS Garmin nie było to większym problemem. Jadąc w kierunku północnym skręciliśmy na dróżkę oznaczoną numerem 901 która jest szutrowym skrótem głównej drogi i prowadzi przez klimatyczną miejscowość Modrudalur. W tej mieścince jest parę domków wyglądających jak z bajki, nie tylko ich dachy porośnięte są trawą ale również ściany obłożone są czymś przypominającym torf. Największe nasze zdziwienie wywołała stacja benzynowa wyglądająca tak samo jak domki.
Po tym krótkim postoju ruszyliśmy dalej w kierunku wodospadów na rzece Jokulsa a fjollum. Rzeka ta o typowo górskim charakterze wiję się wśród olbrzymiego kanionu niosąc niezliczone ilości prawie czarnej wody, której zabarwienie pochodzi od popiołów wulkanicznych. W bliskiej odległości od siebie położonych jest na niej 5 wielkich wodospadów. Selfoss, Dettifoss, Hafragilsfoss, Rettarfoss, i Vigabjargfoss. Największy z nich 45 metrowy Dettifoss jest równocześnie największym pod względem mas przepływającej wody wodospadem w Europie. Krajobrazy które się mija jadąc od wodospadów w kierunku północnym wyglądają dokładnie tak jak krajobrazy ze zdjęć zrobionych przez amerykańskich astronautów na Księżycu. Widok jest naprawdę zapierający dech w piersiach.
Około 11 wieczorem kiedy zachodzi już powoli słońce i robi się większa szarówka (bo o ciemnej nocy można tutaj zapomnieć) dotarliśmy do miasteczka Husavik które jest centrum wypraw łodziami na podglądanie wielorybów. Nocleg udało nam się znaleźć na plaży zaraz za miasteczkiem.
Rano ruszyliśmy do portu skąd po szybkim zaokrętowaniu na parunastu metrowy stateczek popłynęliśmy na spotkanie z olbrzymimi ssakami. Po około godzinie płynięcia przewodnik głośnym krzykiem oznajmił że na godzinie szóstej widział charakterystyczny „gejzer” spowodowany wypuszczeniem powietrza. Po chwili naszym oczom ukazał się piękny i wielki 50 tonowy Humbak. Zwierze te jednak nie przepada za hałasem spowodowanym przez śruby statku i po chwili zobaczyliśmy charakterystyczny manewr zakończony wystawieniem olbrzymiej tylniej płetwy z wody po czym straciliśmy kontakt wzrokowy na parę minut. Manewr ten oglądaliśmy parokrotnie aż skończył nam się czas przewidziany na wycieczkę. W drodze powrotnej podpłynęliśmy w pobliże wyspy zamieszkałej przez Maskonury. Ptaki te przypominają krzyżówkę pingwina i papugi. Poza okresem lęgowym mieszkają na morzu, są świetnymi nurkami potrafiącymi zanurkować za pożywieniem nawet na głębokość 60 metrów.
Wszystko co fajne szybko się kończy więc i my wróciliśmy do portu. Po szybkim zjedzeniu lunchu złożonego z doskonałych kabanosów Krakowskiego Kredensu udaliśmy się do jednego z najbardziej znanych miejsc islandzkiego Interioru . Myvatn wulkanicznej krainy czarów w której pola czarnej lawy ustępują miejsca młodym górom, ciekawym kręgom kraterów oraz strumykom i jeziorom. Największym jeziorem jest Myvatn którego miliony zatoczek, archipelagów i wysepek rozłożone są z precyzją godną pola golfowego. Miasteczko Reykjahlid leżące po północnej stronie jeziora słynie z drugiego co do wielkości po Błękitnej Lagunie kąpieliska geotermalnego. Ilość ludzi tam przebywających zniechęciła nas jednak do skorzystania z tego dobrodziejstwa natury.
{AdmirorGallery}2011/patronat/ekspedycja_islandia_2011/ekspedycja29_07_2011{/AdmirorGallery} |