Piotr Mitko nadal w trasie, tym razem nie walczy już tylko z wiatrem w twarz, walczy także z czasem.. Pomysł okrążenia wyspy staje się coraz trudniejszy do wykonania, gdyż zaczyna brakować czasu. Oto kolejne obszerne fragmenty jego relacji:
„Zauważyłem, że przestało padać i uznałem, ze tego faktu nie można zlekceważyć ;) W pospiechu zwinąłem manele i nie bez problemów złożyłem namiot, po czym pomknąłem dalej. Wprawdzie wiatr nie ustal, ale czekając na to mógłbym się tu zestarzeć. No wiec jechałem, na drodze już prawie nikogo, a niebo najbardziej ponure, jak można sobie wyobrazić. Jechałem do 1 w nocy, by zrobić 50 km. Rezultat znów nie rewelacyjny, ale zawsze coś :-) Przynajmniej nie zamykam dnia (umówmy się, że to dzień:) z zerowym kontem. Bylem z siebie dumny, bo wiem jaki to był wysiłek. A zresztą tu codziennie powtarzam sobie, ze sukcesu nie można mierzyć tylko w kilometrach czy w złotówkach. Dziś przestało padać, ale wiatr wciąż ten sam. Wyciskam z siebie siódme poty, a dystans jest żenujący. Włożony wysiłek zupełnie niewspółmierny do efektu. Jak bieganie po ruchomych schodach w druga stronę. Można, ale czy warto? Właśnie dojechałem do Budardalur i chce tu chwile odpocząć, by się nad tym zastanowić – czy czekać, czy może zmienic kierunek (lub zwrot :)? Z cala pewnością muszę zebrać siły na dalszą jazdę… 2 lata temu spotkałem na tej stacji Polaka, a dziś… jego brata :)”
„Niemal w każdym miejscu, gdzie się zatrzymuje, widzę ludzi z lodami. 10 stopni, a oni całymi rodzinami jedzą lody! Długo nie dawało mi to spokoju. Uznałem, że te lody muszą być niezwykłe – z najczystszego mleka najczystszych krów, pasących się na najczystszych pastwiskach. I kupiłem… I zjadłem… I dalej nie kumam. Dobre, ale tak jak wszędzie. Nie próbowałem jeszcze hot-doga… Tu wszyscy je jedzą :)
Wczoraj wieczorem (wtorek – przyp. red.) na szczęście wiatr zmniejszył swoją siłę, ale dalej nie było łatwo. Dopiero ostatnie pól godziny mogłem poszaleć, bo znalazłem się wreszcie na asfalcie. W ostatnich dniach nie było go w nadmiarze. Zakończyłem jazdę zaraz po tym, jak przeciąłem ślady własnych opon… Bo już tu bylem – jakieś 10 dni temu, zanim skierowałem się na Zachodnie Fiordy. Rozłożyłem namiot w tym samym miejscu, a rano udałem się na ta sama stacje. I pije taką samą kawę… Posiedzę tu nieco dłużej, obok gniazdka, bo mam kilka ważnych maili do napisania, a w ostatnich dniach brakowało mi prądu.
Ps. wkrótce podam ile zebraliśmy na protezę dla Jarka. Chciałbym Wam ogromnie podziękować za każdy dar i za każdą informacje o tej akcji przekazana dalej.
Szczególnie dziękuję prawdopodobnie najlepszym fundraiserkom na świecie: Joli, Oli i Zosi, oraz Ani i Maciejowi z Poznania, za największą jak dotąd wpłatę :-)„
Przypominamy że każdy kto chce pomóc Jarkowi, może wpłacić dowolną kwotę na numer konta Fundacji:
Adres: Lanckorona 101, 34-143 Lanckorona, KRS: 0000320551
Bank BZWBK 35 1090 1665 0000 0001 1927 3112
W tytule wpłaty proszę podać „dla Jarosława Kosińskiego”.
źródło: piotrmitko.com