Temat aborcji w Polsce, wywołany projektem obywatelskim środowisk związanych z ochroną życia, rozbudził ostatnio nad Wisłą nie lada emocje. Ci, którzy są za, mogą liczyć na solidne reperkusje, a ci, którzy są przeciw, mogą dla odmiany, też liczyć na solidne reperkusje. Polska to specyficzny kraj, a jego mieszkańcy są tak samo nieprzewidywalni jak kosmiczne katastrofy. Niby przez większość czasu jest spokojnie, ale jak już łupną, to konkretnie. No dobrze, mieliśmy wypracowane jakieś prawo, które nie do końca było zadowalające i wywoływało problemy w jego interpretacji, a skoro jako tako działało, to wielu polityków nie chciało go dotykać. I skoro już to robią, może warto przyjrzeć się temu, jak to jest z tą aborcją w krajach skandynawskich?
Norwegia sprzed wieków była bardzo restrykcyjna, jeśli idzie o prawo aborcyjne. Chrystian V w roku 1687 wprowadził dyrektywę, dzięki której kobieta pozbywająca się niechcianej ciąży była karana śmiercią. W 1842 zniesiono karę śmierci za przerwanie ciąży, jednak zakaz nadal obowiązywał – dość dziwne prawo w kraju, w którym niepełnosprawne lub niechciane dzieci i bezużytecznych starców zostawiano w lesie lub zabijano. Ale dość wcześnie, bo już w 1902 roku, wprowadzono przepisy zezwalające na aborcję, gdy ciąża zagrażała życiu matki bądź istniało duże prawdopodobieństwo, że dziecko urodzi się martwe. Norwegia była jednym z pierwszych państw, gdzie zaczęto mówić o legalizacji aborcji – 15 stycznia 1915 roku znana feministka Katti Anker Møller wygłosiła w Oslo przemówienie, w którym domagała się legalizacji aborcji na życzenie. Stwierdziła wówczas: podstawą wszystkich wolności jest władza nad własnym ciałem i wszystkim, co się w nim znajduje. […]
Ministerstwo sprawiedliwości w 1934 roku utworzyło zespół, który miał za zadanie napisanie nowego projektu ustawy aborcyjnej. Rok później 207 000 podpisów pod petycją o przerwanie pracy komitetu zawiesiło cały projekt na lata. W 1960 roku przyjęto nowe ustawodawstwo przewidujące dopuszczalność aborcji ze względów medycznych, prawnych i eugenicznych, pod warunkiem uzyskania zgody komisji złożonej z dwóch lekarzy i – w przypadku mężatki – jej męża. Dokładnie 47 lat temu Partia Pracy wprowadziła do swojego programu legalizację aborcji na żądanie. Odbyła się niezwykle burzliwa, obfitująca w emocje debata, która zakończyła się w 1978 roku, kiedy to po wcześniejszym odrzuceniu projektu ustaw przyjęto obecnie obowiązujące prawo dopuszczające aborcję na żądanie kobiety w pierwszych 12 tygodniach ciąży, a do 18 tygodnia z przyczyn medycznych, prawnych, eugenicznych i społecznych za zgodą odpowiedniej komisji. Po 18 tygodniu ciąży aborcja jest dopuszczalna jedynie z racji medycznych i eugenicznych. Zwierzchnik Kościoła Norwegii – Per Lønning podał się do dymisji w geście protestu, jednak nie zmieniło to zdania polityków.
W Danii w 1973 roku przyjęto ustawę o aborcji na żądanie w trzech pierwszych miesiącach ciąży pod warunkiem poinformowania kobiety o naturze zabiegu. Duńczycy podchodzą do sprawy logicznie, zdając sobie sprawę z ryzyka i komplikacji psychicznych, jakie mogą dotknąć zdecydowaną na usunięcie dziecka kobietę, więc informują ją również o pomocy, do której jest uprawniona, gdyby zdecydowała się urodzić dziecko. Po trzech miesiącach można przeprowadzić aborcję jedynie ze ścisłych powodów medycznych oraz z powodów eugenicznych, społecznych lub prawnych, aczkolwiek po konsultacji ze specjalną komisją. Prawo zabrania wykonywania aborcji kobietom z innych krajów z wyjątkiem tych, które mają szczególne związki z Danią. Duńczycy są mądrzy. Bądź jak Duńczyk.
Szwecja, jak to Szwecja. Państwo, które pozwala obywatelom prawie na wszystko, gdzie zakłada się pierwsze w świecie kliniki dla mężczyzn – ofiar przemocy seksualnej, a dziewczyna biorąca udział w konnych wyścigach zjada swojego przyjaciela, na którym cwałowała pół młodości i jest to większy skandal niż to, że gwałty popełniane przez obcokrajowców wzrosły o kilkaset procent w ciągu ostatnich 40 lat. W kraju z niebiesko-żółtą flagą istnieje jedno z najbardziej liberalnych praw aborcyjnych w Europie. Idąc za Wikipedią: do 1938 roku w szwedzkim prawie obowiązywał całkowity zakaz aborcji, później zalegalizowano ją z przyczyn medycznych, eugenicznych i prawnych. W 1946 roku dodano do tego względy społeczne. Każda aborcja musiała być zatwierdzona przez specjalną komisję. W 1974 roku przyjęto ustawę przewidująca aborcję na żądanie w czterech pierwszych miesiącach ciąży. Przepisy te obowiązują do dziś. […] Szwecja jest celem turystyki aborcyjnej m.in. z Polski.
Nieco inaczej jest u Islandczyków. Islandia przoduje w wielu rankingach jako jedno z najbardziej przyjaznych państw, bezkonfliktowych i najdziwniejszych. To tu, jako jedni z pierwszych, Islandczycy dopuścili wyjątki od zakazu aborcji. Od 1935 roku zezwalano na przerywanie ciąży z przyczyn medycznych, eugenicznych i kryminalnych, co stało się przykładem dla podobnych ustaw w późniejszych latach dla reszty świata. Czterdzieści lat później (1975 rok) w życie wchodzi nowa ustawa, dzięki której liczba wykonywanych aborcji w stosunku do liczby urodzeń jest mniejsza niż w innych państwach skandynawskich, co spowodowane jest większą restrykcyjnością przepisów. Na Islandii aborcję można wykonywać w następujących okolicznościach:
– gdy kobieta urodziła kilkoro dzieci w krótkim czasie bądź okres od ostatniego porodu był krótki,
– trudna sytuacja rodzinna, choroba w rodzinie, za duża rodzina,
– gdy ze względu na wiek lub niedojrzałość psychiczną/emocjonalną, kobieta nie może zapewnić dziecku opieki na satysfakcjonującym poziomie lub z innych powodów podanych wyżej,
– kontynuacja ciąży lub poród zagraża zdrowiu fizycznemu lub psychicznemu matki,
– uzasadnione podejrzenie, że dziecko urodzi się poważnie upośledzone,
– ciężka choroba ograniczająca zdolność jednego z rodziców do opieki nad dzieckiem,
– ciąża jako wynik gwałtu.
Ustawa zabrania aborcji po 16. tygodniu ciąży, z wyjątkiem racji medycznych i eugenicznych.
Bardzo podobnie jest w Finlandii, gdzie do 1950 roku aborcja była całkowicie zakazana, a dziś w statystykach przeprowadzonych aborcji Finowie plasują się na ostatnim miejscu wśród krajów Skandynawskich.
***
Przeczytałem ostatnio „Regulamin tłoczni win” Johna Irvinga. Kto miał do czynienia z książką, wie, że głównym jej tematem są m.in właśnie aborcja, gwałt i skomplikowane sytuacje miłosne, które dają wynik w postaci niechcianych dzieci, będących z kolei osią, na której Irving zbudował powieść kompletną i niemal doskonałą. Każdy zajadły obrońca życia, jak i entuzjasta słowa „skrobać”, powinien przeczytać „Regulamin…” i podejść do sprawy z głową otwartą na to, jak ludzie są, do cholery, różni. Nie będę się spierał o to, czy zygota, blastula czy płód ma duszę, bo tego nie wiem. Nie znam nikogo, kto miał aborcję i nie sądzę, bym wiedział, co czuje niedoszła matka. Przeczytałem samą ustawę i wiele kłamstw na jej temat, a także opinie internautów dotyczące czegoś, czego nawet nie czytali, a co ma JEDNĄ STRONĘ. Ale jeśli ktokolwiek ma mówić zgwałconej nastolatce, aby wychowała (nie)swoje dziecko, przekazując w ten sposób dalej quasigeny gwałciciela albo karać zdesperowaną matkę, to powinniśmy chyba zmienić ten, i tak już nienajlepszy ze światów. Najlepiej na wspomniany kosmos. Tam każdy ma tyle miejsca, aby móc decydować, co zrobi na swojej asteroidzie. I żyć z tym. Do samego końca.
Piotr Mikołajczak/ IceStory